Pierwszy dzien w Siem Reap, zatrzymujemy sie w willi Advisor Angkor Villa. W zwiazku z tym, ze przyjechalismy nie za wczesnie, to zostaje nam tylko opcja wypadu na miasto. Od poczatku robi sie greebo, od poczatku chaos na drodze, kierowcow tuk tuka mozna powiedziec mamy prywatnych i w miare ogarnietych ( i lubia przykrecik tez swoj maly interesik). Narracja jak Kambodza, pelna min i biedoty, ale na poczatku zatrzymujemy sie w burzujskim Red Piano, z posilkami jak na te warunki w cenie niebotycznej, wynoszacej 4-6 dolarow. Dostajemy w tym dobrej jakosci obsuge, nieme filmy z Chaplinem i troche muzyki wspolczesnej. Jesli ktos trafi podobnie do nas to moze sie zalapac na Azjate grajacego Chopina i innych slynnych kompozytorow na fortepianie ustawionym i zachecajacym pijanych europejczykow do gry : )
Tego samego dnia udalismy sie (czyt, Kostman i Palczu) do lokanego baru na piwko, starym nawykiem obczajamy spacerujace po glownej ulicy laseczki, Palczo zachwyca sie laska z w zwiewnym seledynonym wdzianku, Kostman kiwa z aprobata, do czasu....
5 minut pozniej okazuje sie, ze seledynka byla po urodzeniu facetem, a na ulicy dziala jako trans,shemale czy jakkolwiek, informacje ta sprzedaje nam kilkunastoletni kelner ktory poczul sie zobowiazany 0,5$ napiwkiem do uratowania kruchej psychiki swoich juz ziomkow. Zadowoleni z zycia ruszamy dalej, niestety teraz juz na krotki spacer do umowionego miejsca odebrania przez tuktukciarza, idac ulica Kost i Palczi sa zatrzepiani przez handalrzy fragami, kobietami i uj wie jeszcze czym, Kost malo nie nokautuje 150 cm pseudo alfonsa, podejrzewac go o ciagniecie za dredy, okazalo sie jednak, ze to namolna kurefka chciala po prostu wychaczyc klientele : )
Wracamy do AAV, tuk tuk wita Kostamana probujac sprawdzici jego tozsamosc uzywajac magicznego slowa BUM, Ar ju bum? Bum bum? Jak nietrudno sie domyslic, bum to bum : ) O czym za 100 znakow, wsiadamy do tuk tuka, rozpromienieni, obzarci i opici biali goscie, po czym nasz kierowca odwraca sie i przyklada palec do ust, zjezdzamy na kraweznik. Na poczatku myslimy, ze suniemy jakims skrotem, tudziez policja czai sie za rogiem, okazalo sie, ze podwieziono nas pod klimatyczny burdelik, gdzie 40 $ ofiarowalo zabawe za cala noc. Hoool najt! Jednakze, to nie atrackcja na dzis, wracamy do AAV i wbijamy w lozka.